Podlasie przyciąga mnie co roku od kilku lat. Uwielbiam tam jeździć i poruszać się poza wyznaczonymi ścieżkami.
Tym razem udałam się w moje ulubione rejony na zaproszenie firmy Landbrand, celem lepszego poznania podlaskich producentów, a przy okazji promocji nowo powstającego Podlaskiego Szlaku Kulinarnego. W wyjeździe, brali udział także dziennikarze i blogerzy kulinarni.
W gościnę przyjęło nas Białowieskie Sioło (wcześniej Sioło Budy), gdzie w pięknej karczmie Osocznika przygotowano prezentację podlaskich produktów, z których część mieliśmy za zadanie zamienić w ucztę składającą się z potraw tradycyjnych pod okiem Joanny Jakubiuk, najlepszej orędowniczki tradycyjnych produktów z Podlasia i Białostoczczyzny.
Przygotowaliśmy kartacze (z nadzieniem mięsnym i wegetariańskim, nawet w dwóch opcjach, w tym z pokrzywą), pierogi (tak samo mięsne i wegetariańskie, a także na słodko ze śliwką z nadzieniem z orzechów - boskie!) i marcinka. Trudno powiedzieć co smakowało najbardziej, natomiast z pewnością najciekawsze były wege kartacze (pyszne!) i pierogi ze śliwką, która moczyła się w miodzie pitnym z trawą żubrową.
Lokalni producenci opowiadali o swoich wyrobach, o miejscach, skąd pochodzą. Częstowali tym, co przywieźli ze sobą najlepszego, czym chcieli się pochwalić. Wśród wielu produktów zaskakujący był chleb od Zajazdu Dobromil i racuchy z makiem od nich; przepyszne sery korycińskie, wytwarzane z poszanowaniem tradycji, ale też uznaniem dla nowoczesnych metod od Państwa Bielec; niesamowite oleje od Olejowego Raju; przyprawy od Ziołowego Zakątka i wiele wiele innych. Trudno nie wspomnieć też o niesamowitym miodzie pitnym z trawą żubrową, wytwarzanym metodą winiarską od Dawida Olesiuka z Miodosytni Podlaskiej i wszystkich osobach, prowadzących swoje tradycyjne masarnie, gospodarstwa agroturystyczne czy wytwórcach kiszonek (lista wszystkich wytwórców na samym dole).
Naszej uczcie towarzyszyła opowieść właściciela Białowieskiego Sioła (dawniej Sioła Bud). Pisałam o tym miejscu już tutaj (koniecznie przeczytajcie o tym miejscu!), nadal wygląda tak samo pięknie, podobno zmienił się tylko szef kuchni, no i chwilowo nie ma sauny.
Z kolei drugiego dnia udaliśmy się najpierw do Dworu Bartnika, w którym znajduje się chyba jedyne w Polsce prywatne Muzeum Pszczelarstwa (i wszystkich rzeczy z miodem i pszczołami związanych). Miejsce zaskakujące w swej formie, oferujące noclegi, imprezy, ale też niezwykłą wiedzę właścicieli (i własny miód!).
Ostatnim punktem programu była wizyta w Bojarskim Gościńcu, znajdującym się we wsi Narewka, w otulinie Puszczy Białowieskiej, nad Zalewem Siemianówka (warto tam pojechać chociażby dla Kirkutu położonego na zboczu). Sam Gościniec znajduje się w budynkach historycznych, jak np. w budynku poczty i dworca; a oferuje gościnę w postaci noclegów, imprez okolicznościowych i wywołującego wzmożoną pracę ślinianek jedzenia. Zaserwowany przez nich sękacz do dzisiaj śni mi się po nocach, a widok z werandy sprawi, że wrócę, chociażby na herbatę z samowara (a tych mają całą kolekcję).
Na koniec dostaliśmy ogromne paczki z przysmakami od większości wytwórców, które jeszcze przez wiele dni po powrocie wzmacniały tęsknotę za Podlasiem.
Jak widzicie, dwa dni, a smaków tysiące. Czuję niedosyt! Ogromny! Chcę koniecznie jechać na wycieczkę Podlaskim Szlakiem Kulinarnym i spróbować wszystkiego, co producenci i gospodarstwa mają do zaoferowania.
Jedźcie, najlepiej wiosną i jesienią, bo jest tam niezwykle pięknie!
Lista producentów:
Masarnia "Protasiewicz"
Zdjęcia: Maurycy Śmiałkowski, landbrand.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz