11 (a właściwie 12) dni, 4515 kilometrów, wiele godzin spędzonych w samochodzie. Miasta, wioski, noclegi u gospodarzy, w podrzędnych i tych dobrych hotelach.
|
Dzień 1: Z Warszawy do Sapanty - 747km. |
|
Dzień 2: Z Sapanty do Fuldu Moldovei - 200km. |
|
Dzień 3: Z Fuldu Moldovei do Balchik - 769km. |
|
Dzień 4: Z Balchik do Sinemorets - 240km. |
|
Dzień 6: Z Sinemorets do Plovdiv - 377km. |
|
Dzień 7: Z Plovdiv do Sofii - 470km. |
|
Dzień 9: Z Sofii do Timisoary - 525km. |
|
Dzień 10: Z Timisoary do Bratysławy - 485km. |
|
Dzień 11: Z Bratysławy do Warszawy - 699km. |
Do Rumunii wybraliśmy się po raz drugi. W zeszłym roku zwiedziliśmy Transylwanię i miasta położone na jej obrzeżach. W tym postanowiliśmy zobaczyć więcej i poznać nowe.
Wyprawę rozpoczęliśmy nieoczekiwanie w poniedziałkową noc, choć planowaliśmy ruszyć dopiero w środę, może czwartek. To był dopiero początek w zmianach naszych planów.
Na rumuńskim wybrzeżu Morza Czarnego nie zabawiliśmy nawet godziny, natłok ludzi skutecznie nas odstraszył. Dopiero w małej miejscowości w Bułgarii, niemalże na granicy z Turcji udało nam się posiedzieć chwilę na plaży. Ale nic nie trwa długo, więc dwa dni później spacerowaliśmy po antycznym amfiteatrze w Plovdivie. Ostatni dzień spędziliśmy w Bratysławie.
Przez cały wyjazd nie udało mi się zjeść dobrego pieczywa. W magiczny sposób zamawiany sok pomarańczowy zmieniał się w fantę. I jestem już specem od sałatki Szopskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz