piątek, 24 marca 2017

Maia Sobczak - Przepisy na szczęście


Od kilku lat jest jej pełno, uświadamia Polaków, jak żyć zdrowiej, jak jeść lepiej, że jedzeniem można poprawić swój stan zdrowia. Teraz dowodzi, że dzięki jedzeniu można być szczęśliwszym. Mowa o Mai Sobczak, autorce trzeciej już książki kulinarnej - "Przepisy na szczęście".

Niewielka książka, licząca 240 stron, zawiera w sobie historię niesamowitej miłości matki do syna i człowieka do jedzenia. Znajdziemy w niej poszanowanie produktu i chęć wyrażenia emocji poprzez domowe posiłki. Na kartach książki znalazły się zdjęcia, ale nie tylko potraw, są tutaj podobizny Huga - syna Mai, ludzi, których spotkała na swej drodze i produktów. To książka o zbilansowanym (wegetariańskim) jedzeniu i o radości, którą można z niego czerpać. 
Muszę jednak przyznać, że podeszłam do niej z pewną rezerwą, trochę jak pies do jeża. Nie do końca wiedziałam, jak ją ugryźć, od czego zacząć. "Przepisy na szczęście" dostałam na premierze, której towarzyszył poczęstunek, w postaci dań przygotowanych przez Bazar Kocha z przepisów z książki. Po czym ją odłożyłam na stolik kawowy i czekałam, czekałam, aż któregoś dnia zaczęłam przeglądać i wybrałam kilka z przepisów do przygotowania. Okazały się one tak proste i nieskomplikowane, że nawet mój M., posiadający dwie lewe ręce, był w stanie coś upichcić. 
By gotować z tej książki trzeba niestety poczynić niewielkie, ale specjalistyczne zakupy. Należy zaopatrzyć się w przyprawy takie jak chunky chat masalę, sabji masalę czy korzeń galangalu. Większość z nich udało mi się nabyć w jednym sklepie internetowym, nawet nie zbankrutowałam, choć tego obawiałam się początkowo najbardziej.
Sama książka podzielona jest na dwie główne części - dosyć długi wstęp, w którym Maia wyjaśnia co, po co i dlaczego tak, a nie inaczej oraz przepisy. Te z kolei zostały przydzielone do trzech żywiołów: ognia, powietrza i wody. Ten podział związany jest z filozofią Ayurvedy, którą praktykuje Maia. 

Poza koniecznością dokonania zakupów, nie zachwyciły mnie zdjęcia, chociaż mam świadomość, że dokładnie taki mógł być zamysł autorki - to jest zdjęcia ciepłe, domowe, pokazujące co rzeczywiście ma wylądować na talerzu. Kolory nagłówków sprawiły, że trudniej mi się z książki korzystało. A konieczność rozpalenia ogniska by upiec kalafiora do zupy na długo odsunęła mnie od gotowania (ostatecznie opaliłam kalafiora pod grillem w piekarniku - jednak generalnie przypalone jedzenie jest mało zdrowe). 
Jednak daję jej szansę i pewnie wezmę "Przepisy na szczęście" na letni wyjazd do lasu, gdzie będzie pyrkać garnek na żywym ogniu. 



Plusy (+)
+ prostota wykonania dań
+ różnorodność przepisów
+ obietnica szczęścia
+ przyjemność korzystania
Minusy (-)
- konieczność zakupu specjalistycznych składników
- rozpalanie ogniska celem ugotowania zupy
- zdjęcia - nadal uważam, że warto dać zarobić fotografowi
- wybór fontów i ich kolorów
- skład




Maia Sobczak - Przepisy na szczęście 
Zdjęcia potraw: Maia Sobczak
Wydawca: Muza (2017)
Stron: 240
Cena: 39,90zł

środa, 8 marca 2017

5 lat młodsza w 5 tygodni - Agnieszka Mielczarek / Owsianka z piekarnika

Bądź o 5 lat młodsza w 5 tygodni - to brzmi jak cud i obietnica, której spełnienia chciałaby właściwie każda kobieta. To też obietnica, którą składa kobietom Agnieszka Mielczarek i jak twierdzi, robi to z pełną świadomością i odpowiedzialnością. Chciałabym jej wierzyć.
Obietnica Agnieszki krzycząca z okładki jest prosta - zmień dietę, a odmłodzisz skórę o 40%. Tylko nie do końca wiem co konkretnie może oznaczać odmłodzenie skóry o 40%  i skąd będę wiedzieć, że to już. Chociaż muszę przyznać, że sama autorka wygląda świetnie i pewnie niejedna kobieta w zbliżonym wieku (i młodsze też!) chciałaby jej dorównać. Sama książka składa się z kilku części. W jednej z nich znalazły się przepisy (25), w kolejnej recepty na masaż i pielęgnację twarzy, w następnej wytłumaczenie potencjału antyoksydacyjnego żywności i sensu przechodzenia na dietę. Znalazło się tu też miejsce na pewną formę coachingu i nakłanianie do medytacji. Książkę zamyka notatnik z mandalami do kolorowania, które mają czytelniczkę odstresować (bo to książka dla kobiet).
Zawarte w książce przepisy z założenia mają być bogatoodżywcze, wegetariańskie i o wysokim potencjale antyoksydacyjnym. Autorka wykorzystuje jednak strączki, które zawierają substancje antyodżywcze, i które należy kiełkować by ich się pozbyć. Pojawia się też dużo oleju kokosowego o ambiwalentnej opinii (badania wskazują, że jego właściwości były do niedawna nieco przeceniane i zdecydowanie nie może być traktowany jako panaceum na wszystko). Same przepisy są łatwe w przygotowaniu, zawierają głównie składniki dosyć łatwo dostępne w lokalnych (także tych mniejszych) sklepach. Czy będą smakować? To już zależy od indywidualnego gustu. Ja do swojej kuchni wcieliłam opcję owsianki/jaglanki/gryczanki z piekarnika, dzięki której mogę zaoszczędzić trochę czasu (a owsianki jadam niemalże co drugi dzień- po prostu je uwielbiam, nie z przyczyn zdrowotnych). Przepisom towarzyszą zdjęcia stockowe, które zazwyczaj pokazują mniej więcej to, co powinno wyjść w wyniku skorzystania z receptury.
Z kolei część "coachingowa" czy też medytacyjna wyciągnęła z mojej pamięci książki Beaty Pawlikowskiej, która twierdzi, że leczenie depresji to reset systemu komputerowego i można sobie w trymiga samodzielnie poradzić jeśli się tylko chce (niech to powie pacjentom oddziałów psychiatrycznych). Okey, porady Agnieszki Mielczarek nie są tak daleko idące, ale jeśli trafią na podatny grunt to mogą odnieść przeciwny do zamierzonego skutek.
Na stronach książki znalazło się dosyć dużo światła, ogromne zewnętrzne marginesy sprawiają, że niewygodnie czyta się treści zawarte w poradnikowej części książki. Nie rozumiem też, dlaczego składniki na nieparzystych stronach książki znalazły się raz na lewo, a raz na prawo od przepisu (widać tutaj pewną, nieco niepokojącą niekonsekwencję - a może to przypadek?). Zabrakło mi odniesień bibliograficznych do danych zawartych w książce. A długi link do konta gabinetu autorki na Facebook'u przypomniał, że nie każdy odrobił lekcję z przygotowywania kodów QR, które można zeskanować telefonem i od razu trafić na właściwą stronę.
Ogólny zamysł książki jest ciekawy, przepisy proste w wykonaniu, zazwyczaj gotowe w czasie krótszym niż 30 minut, jednak czasami wymagające wielu składników. Osoby, które poszukują lekkiej kuchni będą zadowolone. Ta książka spodoba się też miłośnikom kolorowanek.

Plusy:
+ wiarygodna autorka
+ proste przepisy
+ różnorodne składniki
+ dużo szczegółowych informacji zdrowotnych
+ dużo ciekawostek






Minusy:
- długa lista składników w niektórych przepisach
- olej kokosowy, strączki
- zdjęcia stockowe
- brak bibliografii
- skład (duże światło, składniki raz po lewej, raz po prawej stronie)




Moja pieczona owsianka, inspirowana książką "5 lat młodsza w 5 tygodni"
2 porcje
1 szklanka płatków owsianych (lub innych)
300 ml mleka kokosowego
1 jabłko starte na tarce
1 łyżka masła orzechowego/tahini/masła z orzechów laskowych
2 łyżki ziaren
po 1/2 łyżeczki cynamonu, kardamonu, goździków mielonych
garść mrożonych malin lub innych owoców

Rozgrzej piekarnik do temperatury 180'C. W żaroodpornym naczyniu wymieszaj wszystkie składniki. Piecz około 20 minut. Podawaj od razu. 


Agnieszka Mielczarek - 5 lat młodsza w 5 tygodni
Zdjęcia autorki: Anna Mioduszewska
Zdjęcia potraw: Shutterstock
Wydawca: Edipresse Książki (2016)
Stron: 224
Cena: 39,90zł

czwartek, 2 marca 2017

Food Pharmacy - Lina Nertby Aurell & Mia Clase

"Opowieść o jelitach i dobrych bakteriach zalecana wszystkim, którzy chcą trafić przez żołądek do ... zdrowego życia. Tej książki nie da się przedawkować!" - patrząc na okładkę, wiemy czego się spodziewać. Jednak, ten opis jest trochę mylący, gdyż książka Liny Nertby Aurell i Mii Clase nie jest typowo naukową pozycją, która po prostu omawia kwestie zdrowia jelit. Wręcz przeciwnie, jest to niesamowicie wciągająca historia o tym, jak można w niezbyt skomplikowany (ale niejednokrotnie wymagający ogromnych wyrzeczeń) sposób poprawić swój poziom funkcjonowania organizmu. 
Autorki "Food pharmacy" nie są lekarzami, naukowcami czy też specjalistami z dziedziny gastro-enterologii czy odżywiania, są jednak pasjonatkami i potrafią korzystać ze źródeł naukowych w procesie poszukiwania (i filtrowania) wiedzy. Na swojej drodze spotkały profesora Stiga, który opowiedział im, jak ważna jest mikrobiota w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu, na skutek tego kontaktu założyły bloga i zaczęły zgłębiać literaturę poświęconą oddziaływaniu jedzenia na stan zdrowia. 
Na blisko dwustu stronach opisano, jak funkcjonuje ludzki organizm, skąd się bierze stan zapalny i za co odpowiada (albo raczej czemu jest winien), jak powinien wyglądać idealny talerz i co się powinno na nim znajdować, jak zadbać o siebie i co powinno być w kuchni. Całość okraszono opowieściami, wyrywkami dialogów, twardymi danymi i przepisami. Dodano też kilka zdjęć. Z tyłu książki znalazła się obszerna bibliografia, składająca się w większości z artykułów naukowych opublikowanych w recenzowanych periodykach (na szczęście większość po angielsku - można się z nimi zapoznać).

Warto zauważyć, że autorki nawołują do zrezygnowania z większości zbóż, nabiału i ograniczenia mięsa (SIC!), co dla wielu osób może być trudne. Jednocześnie nie zwracają uwagi na to, jak wygląda jakość ryb i owoców morza, które obecnie dostępne są w sklepach. Jednak, nie dajmy się zwariować - coś jeść trzeba!

Sama książka wydana jest w sposób zjawiskowy. Już okładka zachęca do skorzystania - papier, przetłoczenia, kolorystyka. Wnętrze jest jeszcze lepsze. Grafuk i DTPowiec zadbali by z książki przyjemnie się korzystało, zastosowali coś co w nowomowie można nazwać user experience design. Mam na myśli rozmieszczenie tekstu na stronach, wybór fontów, udział grafik i zdjęć, a także ich dobór. Wszystko to sprawia, że przeglądając tą pozycję odczuwam ogromną przyjemność i zadowolenie, że można wydać w Polsce bardzo ładną książkę, że można trzymać się oryginału, że można podjąć ryzyko (to, że jest ładna nie oznacza z automatu, że Polacy będą chcieli ją kupić - niestety). 

Podsumowując, jest to pozycja, która sprawia wiele przyjemności w kontakcie z nią, a przy tym oferuje sporą dawkę wiedzy i sensownych porad. Wszystkie przepisy są warte wypróbowania (jest ich tylko kilka - ja zrobiłam już shota, krewetkowe łakomstwo i smoothie). Warto!


Plusy:
+ okładka
+ skład
+ fonty
+ zdjęcia
+ elementy user experience design
+ obszerna bibliografia
+ proste (wykonalne przepisy)
+ porady
+ jasny program zmiany - metoda małych kroków
+ podejście zdroworozsądkowe - nie należy się obwiniać, gdy "zgrzeszymy"







Lina Nertby Aurell, Mia Clase - Food Pharmacy
Zdjęcia: Ulrika Ekblom

Wyd. Otwarte (2017)
Liczba stron: 184
Okładka: twarda
Cena okładkowa: 44,90zł
Minusy:
- wciąż odczuwam niedosyt
- mało przepisów
- brak przepisów dla ludzi o skromnej zasobności portfela
- program nie dla każdego



































Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...