Pierwsza część książki "Jaglany detoks" stała się
bestsellerem, a każdy żywieniowy freak o niej wspominał. Czy tak będzie i w tym
przypadku?
Długo zastanawiałam się czy w ogóle pisać o tej książce, czy jej nie pominąć i zapomnieć, że w ogóle miałam ją w rękach i z niej korzystałam. Jednak postanowiłam, że warto.
Niedawno ukazała się książka Marka Zaremby "Jaglany
detoks ...kolejny krok". Autor, jak sam podaje jest dietoterapeutą,
specjalistą medycyny komórkowej (tzw. koalicja dr Ratha, odmiana medycyny
alternatywnej), terapeutą medycyny św. Hildegardy. Nie podaje jednak swojego
konwencjonalnego wykształcenia i doświadczenia. Pozycja jest dosyć obszerna,
składa się z 336 stron.
Pierwsza część książki, ponad 200 stron, poświęcona jest
temu, jak oczyszczać organizm w zgodzie z Jezusem i religią katolicką. Autor
sugeruje, że oddając cześć Bogu (katolickiemu) można żyć w pełni zdrowia i
dieta (a także ewentualne oczyszczanie organizmu) powinna być zgodna z Jego
prawami. Zabrania też uprawiać jogę. W tej części znalazły się też opisy ziół,
przypraw, a także informacje dotyczące funkcjonowania organizmu. Marek Zaremba
w barwnych słowach opisuje proces gnicia biała zwierzęcego w układzie
pokarmowym i to jak niedożywienie może prowadzić do nadwagi. Szkoda, że jego
słowa nie są poparte mocną bibliografią (znalazły się w niej głównie pozycje
uduchowione i teksty pobrane z rozmaitych źródeł internetowych bez naukowego
zaplecza).
Druga część książki składa się z przepisów na dania, które
powinno się zawrzeć w przeprowadzanym detoksie. By z nich korzystać trzeba mieć
się na baczności, gdyż właściwie w każdym wypróbowanym przeze mnie był błąd. W
przepisie na zupę warzywną autor podał w składnikach m.in. batat i cukinię,
których potem nie wykorzystał. W przepisie na zupę z pieczonego kalafiora
zapomniał upiec to warzywo. W sałatce z pieczonych buraków użył awokado (tak
sugeruje fotografia) - jednak zapomniał o tym napisać. Mogłabym tak wymieniać i
wymieniać. Niektórzy żartują, że albo mam świetne oko, albo farta, ale w
przypadku tej pozycji po prostu "puszczono" szalenie niedopracowane
przepisy, w których składniki nie są wykorzystywane lub magicznie zmieniają się
w inne w procesie przygotowywania potrawy, a pewne czynności choć zasugerowane
nie są wykonywane. Sam pomysł na nie jest niezły, bo przy pewnym wysiłku i
własnych próbach smaku można osiągnąć całkiem ciekawe efekty. Jak widać po liczbie karteczek wypróbowałam przepisów sporo. Tylko czy warto
ten wysiłek podjąć?
W porównaniu z "Jaglanym detoksem" w tej pozycji
zamieszczono zdecydowanie lepsze zdjęcia. Do tego wybrano przyjemne fonty
(zgodne z poprzednimi książkami Marka Zaremby), zachowano też miły w odbiorze
papier.
Wyd. Pascal (2016)
Liczba stron: 336
Okładka: twarda
Cena okładkowa: 49,90zł
Liczba stron: 336
Okładka: twarda
Cena okładkowa: 49,90zł