poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Degustacja win z Villadoria


Dzisiejszy wieczór, trochę fartem, spędziłam na degustacji win Villadoria przeprowadzonej przez Kondrat Wina Wybrane w Forcie Sokolnickiego.
Villadoria to rodzinna firma produkująca wina głównie z własnych owoców, mająca swoje winnice w Piemoncie, w mikroregionie Langhe. Villadoria to firma prowadzona przez ojca i córkę - Daniele i Paolę. A to właśnie Paola opowiedziała nam o produkowanych przez siebie winach. 

Wieczór zaczęliśmy od Villadoria Gavi DOCG 2011 - wina lekkiego, o słomkowej barwie, świeżego, z wyraźną kwasowością, takiego wina na słoneczne popołudnie na tarasie. Wino to produkowane jest z winorośli cortese i fermentowane w niskiej temperaturze. Spożywa się je w ciągu 2-3 lat od zbioru.

Następnie degustowaliśmy Villadoria Barbera Piemonte DOC 2011. Wino to nie dojrzewa w beczkach dębowych. Jest młode, rześkie, produkowane z winogron z całego Piemontu, głównie z Monferato. Wino o pięknym rubinowym kolorze, o owocowym bukiecie, aksamitne w ustach. To miłe wino do codziennego picia.

Kolejnym winem było Villadoria Fagiano Rosso DOC 2012, kupaż Barbera, Dolcetto i Merlot. Wino w pięknym rubinowym kolorze z purpurowymi refleksami, z wyczuwalną nutą truskawek i innych czerwonych owocach, w smaku świeże z lekko wyczuwalną nutą pieprzową. 

Potem nadeszła kolej na Villadoria Furet Dolcetto d'Alba DOC 2012, którego nazwa pochodzi od szybkiej wiewiórki, gdyż owoce tej odmiany dojrzewają bardzo wcześnie. Wino w kolorze rubinowym, o aromacie gorzkich migdałów i kwiatów z wyczuwalnymi taninami.

Po tych winach nadeszła pora na króla - Villadoria Nebiolo Langhe DOC 2011, szczep sięgający korzeniami do XIIw, w XVIIIw używane go różnego typu kupaży. Wino w kolorze rubinowym z akcentami szkarłatymi, zbalansowane o bogatym bukiecie i zharmonizowanym smaku.

Wieczór zwieńczony został winem Villadoria Barolo DOCG 2009. Wino, które degustowaliśmy było wyjątkowo młode, jego wiek można określić jako przedszkolny, lubiące dojrzewać, dobre po wielu latach. Przepisy nakazują by było sprzedawane po minimum 3 latach dojrzewania w beczkach dębowych, w czwartym roku po zbiorze. Wyjątkowe wino o intensywny bukiecie, aromacie suszonych róż, wanilii i tytoniu, w smaku wyważone, pełne, o wysokiej kwasowości, aksamitne.

Do win podawano przekąski przygotowane przez firmę Api Food - salami, sery, oliwki i inne pyszności.

 

www.marekkondrat.pl
www.kuchnia-wloska.pl
www.villadoria.it

piątek, 19 kwietnia 2013

Luke Nguyen - Greater Mekong


Od lat marzę o wielomiesięcznej podróży po Azji, tej dalszej. Chciałabym zobaczyć Chiny, Laos, Butan, Wietnam, Nepal i wiele innych pięknych miejsc. 
W mojej kuchni często próbuję odtwarzać smaki tamtych odległych miejsc. W swojej kulinarnej bliblioteczce mam kilkadziesiąt pozycji poświęconych kuchni wielu krajów Azji, ale chyba najbardziej lubię te Luke'a (nie zapominam o książkach Ricka Steina i azjatyckiej podróży Gordona Ramseya). Często zaglądam do Indochine. Teraz w moje ręce trafiła pozycja Greater Mekong.
Ta książka to kulinarna podróż wzdłuż rzeki Mekong z Chin do Wietnamu przez Birmę, Tajlandię, Laos i Kambodżę. Podróż w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo mimo że jest to książka kulinarna to dowiemy się z niej także sporo o kulturze tych krajów, a nawet ich poszczególnych części. Mekong to rzeka, centrum życia okolicznych mieszkańców, bez niej ich świat by nie istniał, dlatego wycieczka zgodnie z jej biegiem nabiera sensu.
Książka podzielona jest na kraje, a kraje na prowincje. Każdy rozdział i podrozdział rozpoczyna się od krótkiego wstępu dotyczącego zwyczajów tam panujących i zawiera od kilku do kilkunastu najbardziej charakterystycznych przepisów. 
Każdemu przepisowi towarzyszy piękne zdjęcie i fragment historii. Przepisy są wykonalne, o ile uda nam się zdobyć wszystkie składniki - np. mrówki, ale takie problemy zdarzają się dosyć sporadycznie, bo mimo wszystko już większość składników jest osiągalna w Polsce, przy trudniej dostępnych składnikach jest informacja czym można je zastąpić lub jak je przygotować.
W książce znajduje się też słowniczek, niezmiernie przydatny.

Greater Mekong to książka, która zagości u mnie na dłużej. Będę przeglądać zdjęcia i snuć marzenia, czytać historie i o kulturze kolejnych regionów. A w mojej kuchni częściej będą gościć dania z doliny Mekongu. 

Czy książkę warto mieć? Zdecydowanie. Czy ma jakieś minusy? Pewnie ma, ale i tak warto do niej zajrzeć.



Luke Nguyen - Greater Mekong
Fotografie: Stuart Scott i Suzanna Boyd
Wyd. Hardie Grant (2013)
Liczba stron: 272
Okładka: twarda
Cena okładkowa: £25
Książkę możecie kupić np. tu

czwartek, 18 kwietnia 2013

Yvette van Boven: Home Made Summer

 Och, jak ja lubię ładne rzeczy. Jak ja lubię ładne książki, jak uwielbiam piękne zdjęcia, które działają na wyobraźnię. Gdy sięgam po albumowe książki kucharskie zatracam się w nich na długie godziny, zapominam o całym świecie i "nie ma mnie dla nikogo". 
Na dworze robi się coraz cieplej, za chwilę w sklepach i na straganach targowiskowych pojawią się młode warzywa i owoce to idealny moment by sięgnąć po książkę Yvette van Boven.

Home Made Summer to trzecia książka Yvette. Tym razem poświęcona najcieplejszej części roku. Książka została podzielona na kilka rozdziałów: breakfast, brunch&lunch, cakes&sweet things for tea time, drinks, to start, main courses i dessert. Mnie najbardziej zainteresował rozdział poświęcony śniadaniom oraz ten o napojach. Wiele z pomysłów jak zacząć dzień wypróbowałam (jako dodatek do moich codziennych chlorofilowych koktajli) i muszę przyznać, że będę do nich wracać, gdyż nie dość, że były smaczne i zdrowe to jeszcze wyjątkowo proste w przygotowaniu. Przepisom często towarzyszą zdjęcia "krok po kroku", które zdecydowanie ułatwiają przygotowanie potraw.

Cechą najlepiej charakteryzującą tę książkę są zdjęcia. Wyjątkowe, klimatyczne fotografie, które potrafią pochłonąć na wiele godzin. 

A co oprócz przepisów i zdjęć? Receptury i historie. Z tej książki dowiesz się np jak zrobić delikatny biały ser, znany jako quark.  A także poczujesz się, jak członek rodziny Yvette.

Czy warto? Jeśli nie chcesz spędzić z książką wielu godzin w oderwaniu od rzeczywistości to nie. Jeśli natomiast lubisz piękne rzeczy to zdecydowanie ta pozycja Ci się spodoba.



Przepis na "the ultimate puffy pancakes"
z książki Home Made Summer Yvette van Boven
powinno wyjść około 20 placuszków, mnie wyszło 21

250g mąki pszennej
20g proszku do pieczenia
15g cukru
szczypta soli
15g cukru waniliowego lub 1 łyżeczka esencji waniliowej
100g miękkiego masła + 30g do smażenia
350 ml mleka
2 jajka, ubite


Wymieszaj suche składniki.

W rondelku umieść masło i mleko i podgrzewaj na małym ogniu aż masło się rozpuści. 

Wlej masło z mlekiem do suchych składników i dokładnie wymieszaj. 

Wbij jajka do mieszaniny, wymieszaj.

Na patelni, na średnim ogniu, rozgrzej masło . Smaż niewielkie placuszki, przewracaj na drugą stronę gdy pojawią się bąbelki.

Yvette poleca podawanie placków ze śmietaną i malinami.

 
      

Yvette van Boven: Home Made Summer
Fotografie: Oof Verschuren
Wyd. Stewart, Tabori & Chang (2013)
Liczba stron: 256
Okładka: twarda
Cena okładkowa: £19,99
Książkę możecie kupić np. tu

niedziela, 14 kwietnia 2013

Sezon na.... SZPINAK

http://dailyfitnessmagz.com
Kwiecień. O tej porze roku powinien pojawić się pierwszy szpinak. Jego listki u wielu osób powodują koszmary, za pewne spowodowane wspomnieniami z przedszkola. 

Dlaczego warto jeść szpinak? Przede wszystkim dlatego, że jest bogaty w antyoksydanty, czyli zapobiega mnożeniu się wolnych rodników. Warzywo to jest bogate także w witaminę A, E, C, K, magnez, mangan i folianty, a wśród nich kwas foliowy. Zgodnie z najnowszymi badaniami szpinak nie jest aż tak bogaty w żelazo, jak to kiedyś sądzono. Dzięki zawartości kwasu foliowego i witaminy K ma on doskonały wpływ na pracę mózgu. 

Szpinak jadalny jest zarówno na surowo, jak i po obróbce cieplnej. Ja lubię go w koktajlach, sałatkach i z makaronem.






Koktajl śniadaniowy ze szpinakiem
przepis na 2 porcje

banan
awokado
gruszka
kiwi
garść szpinaku 
3 łyżki płatków owsianych
50-100 ml wody

Płatki owsiane zmiel dosyć drobno. Wszystkie składniki umieść w blenderze i zmiksuj na dosyć gładką masę. 


Sałatka ze szpinaku z gruszką i serem typu lazur
przepis dla 2 osób

100g szpinaku
1 gruszka
50g sera z niebieską pleśnią
kilka orzechów włoskich
ocet balsamiczny
oliwa z oliwek
sól
pieprz

Szpinak umyj i osusz. Umieść w misce. Gruszkę pokrój w plastry, ser pokrusz, orzechy grubo posiekaj. Dodaj do szpinaku. Skrop octem i oliwą. Posól i popieprz do smaku.   
Podawaj samą lub z pieczywem.



Makaron tagliatelle ze szpinakiem, serem typu lazur i orzechami
przepis dla 2 osób

100g świeżego szpinaku
20g sera typu lazur
100ml śmietany 12-18%
1 ząbek czosnku, posiekany
świeżo tarty parmezan albo inny twardy ser podpuszczkowy (Dziugas, Grana Padano, Rubin) 
kilka orzechów włoskich, posiekanych
250g makaronu tagliatelle
sól
pieprz
  
Makaron ugotuj al dente w dużej ilości osolonej wody

Na patelni rozgrzej małą łyżeczkę oliwy. Dodaj posiekany czosnek, a następnie szpinak. Gdy zwiędnie dodaj ser lazur, a następnie powoli śmietanę. Posól i popieprz do smaku.

Do sosu wrzuć makaron i wymieszaj, tak by wszystkie kluski były pokryte sosem. Podgrzewaj go przez około pół minuty. Rozdziel na dwa talerze. Posyp orzechami i świeżo tartym serem.

Smacznego!
   

piątek, 12 kwietnia 2013

Agata Jędraszczak: Dieta Agaty





Tym razem nie będzie wstępu, opisów i historyjek, od razu przejdę do rzeczy. 

W książce znajduje się 120 przepisów, podzielonych na Śniadania, Przekąski i przystawki, Sałatki, Zupy i dania główne, Ciasta, desery i napoje. Przy każdym przepisie znajdziemy zdjęcie, krótki opis, liczbę porcji oraz kaloryczność. 

Większość przepisów jest prosta w wykonaniu i zostały one podane w prosty sposób. Jednak w wielu przypadkach nie są dietetyczne. W wielu znajdziemy mąkę pszenną, ziemniaczaną [nie wiem czemu dodatek mąki znalazł się na przykład w bigosie, wprawdzie opcjonalnie, ale zawsze], żelatynę i nabiał o obniżonej zawartości tłuszczu, light czy też odtłuszczony. Nie wierzę w produkty typu light i o obniżonej zawartości tłuszczu. W wielu przepisach Agata proponuje właśnie takie produkty, każdy serek, jogurt czy twaróg użyty w przepisach jest produktem o obniżonej zawartości tłuszczu. Moją wątpliwość wzbudziła kaloryczność niektórych potraw, gdyż w przepisie jest np. po prostu jabłko, a od jego rozmiaru zależy przecież wartość kalorii w daniu (dla zobrazowania: małe 100g jabłko odmiany małosłodkiej może mieć około 45kcal, duże 350g, bardzo słodkie, może mieć tych kalorii nawet 200; różnica pomiędzy małą czerwoną papryką, a dużą czerwoną papryką wyniesie mniej spektakularne 40kcal). Wiem, że dietetyczki liczyły kalorie, więc ich liczba w danym daniu (tzn przy znanej gramaturze wszystkich składników) była na pewno wyliczona prawidłowo, ale super byłoby gdyby w przepisach podany był zakres wielkości użytych składników (np. średnie jabłko) lub zamiast kilokalorii wyliczonych z dokładnością jednej wykorzystany przedział. I w większości przepisów to się udało - podana jest gramatura produktów.

Zdjęcia są miłe, lecz trochę zniechęcają. Po raz kolejny okazało się, że to co nieźle wygląda na ekranie monitora niekoniecznie przemawia na papierze. Mimo to brawo dla autorki, że zdecydowała się na wykorzystanie własnych zdjęć - za odwagę. Jednak cała książka ma ciepły charakter, przywołuje pozytywne skojarzenia.

To miła książka, bardzo sympatyczna. Fajnie wydana, z przyjemnym doborem czcionek i miłymi pastelowymi kolorami. Proponowane przepisy są proste i szybkie w przygotowaniu, a wiele z nich rzeczywiście można określić mianem "dietetyczne".

Czy warto tę książkę posiadać? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami...





Agata Jędraszczak: Dieta Agaty
Fotografie: Agata Jędraszczak

Wyd. Publicat (2013)
Liczba stron:176
Okładka: twarda
Książkę dostałam od Wydawnictwa Publicat

Zdjęcia użyte w poście pochodzą z: https://www.facebook.com/kuchniaagaty

[13.04.2013r. godz. 02:10; dokonałam edycji, gdyż moje skróty myślowe nie były właściwie rozumiane]

środa, 10 kwietnia 2013

Kucharz czy celebryta

Zastanawialiście się kiedyś może, który z polskich gotujących celebrytów jest kucharzem? Czy zdajecie sobie sprawę, że większość osób gotujących na ekranie nie ma żadnego wykształcenia kulinarnego i nigdy nie pracowała w kuchni restauracyjnej? Ba, a niektórych z kuchni wyrzucono już po kilku dniach pracy.

Czy nie daje Wam to do myślenia? 


O ile zrozumiem brak wykształcenia, który ewentualnie można nadrobić to już braku jakiegokolwiek doświadczenia nie jestem w stanie zrozumieć. 

Brytyjskie gwiazdy takie jak Gordon Ramsay czy Marco Pierre White mają zarówno wykształcenie, jak i doświadczenie wyniesione z pracy w kuchni. Czy nasi celebryci to mają?


Myślicie, że autorzy książek kucharskich są lepsi? Jedna autorka jest specjalistką od reklamy, druga pół życia malowała, a z kolei pewien autor jest z zawodu filozofem.


I na deser: klik

Bloger, media i agencje PR - pokłosie

Pozwoliłam sobie Wam wczoraj napisać o zachowaniu niektórych blogerów. W zasadzie moją intencją było podkreślenie faktu, że jeśli się na coś umawiamy, nieważne, całkowicie nieistotne z kim, to wypada się z umowy (także tej ustnej) wywiązać i to najlepiej jak potrafimy.

Dzisiaj dla odmiany chcę Wam opowiedzieć o skutkach takich działań jak to opisane wczoraj. 
Czy zauważyliście ostatnio wysyp niepoważnych propozycji dla blogerów? Propozycji śmiesznych, traktujących blogerów bardzo z góry? Standardowy tekst propozycji brzmi mniej więcej tak: "Szanowna Pani, wysłałam Pani słoik dżemu, proszę opisać go pozytywnie, najlepiej w pięciu postach [...]" albo "Drogi Panie, proponujemy intratny interes, za każde klinknięcie w naszą reklamę na Pańskim blogu zarobi 1 grosz [...]". 

Jeśli jednak dotrze do nas dobra propozycja, zgodzimy się na nią to pojawia się problem z płatnościami. Zleceniodawca czeka w nieskończoność z realizacją przelewu (pół roku staje się standardem). A potem zapomina wysłać PITu byśmy przypadkiem nie mogli w terminie dokonać rozliczeń za swoje astronomiczne zyski z poborcą podatkowym. 

Czemu media, agencje PR i inni zleceniodawcy traktują blogerów niepoważnie?


[Edit: 10.04.2013; 10:00] Jak część z Was wie mam mikrofirmę, księgarnię kulinarną. Dostałam właśnie maila od blogera:
"Dzień dobry,
mam bloga *********. Podoba mi się państwa wydawnictwo. Proszę o przesłanie książek [tutaj następuje lista książek - sztuk 15] na adres ***********. Książki zrecenzuję. Będzie to dla państwa świetna reklama.

Pozdrawiam,

*****"

WTF?



Dla rozrywki krótki filmik:



wtorek, 9 kwietnia 2013

Przychodzi telewizja do blogera i...

Zazwyczaj piszę Wam o książkach kucharskich, czasami przemycę coś o warsztatach. Tym razem temat, który chcę poruszyć jest zupełnie inny. Temat niewdzięczny, bo można go podsumować stwierdzeniem, że blogerom się w dupach poprzewracało. A czemu tak?

Wiadomo, każdy pisze bloga po coś. Blogerzy kulinarni chcą podzielić się przepisami, a kiedyś może wydać książkę. Że gotowanie jest modne to i telewizja się nim interesuje i dzwoni do blogera czy może z nim zrobić setkę. I zazwyczaj bloger się zgadza. Czasami nawet zaproponuje Panu lub Pani Redaktor, że zaprosi telewizję do swojej prywatnej kuchni i ugotuje dla nich obiad czy inny posiłek. Niezbyt fajnie jeśli wypisuje się z przedsięwzięcia w ostatniej chwili. A chyba jeszcze gorzej jeśli po takim zachowaniu opowiada wszystkim, że wcale a wcale zaproszenia nie przyjął, że odmówił, bo nie chciał być pokazywany pomiędzy Smoleńskiem a Aferą mięsną

I jak potem mają traktować nas poważnie? 

Jestem zażenowana. 

Dziękuję za uwagę.

*opisana historia jest zlepkiem kilku ostatnio zasłyszanych, także proszę nie brać do siebie chyba, że macie coś na sumieniu :P [edit. 09.04.2013, godz. 21:25]

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Anna Czelej: Wiosna w kuchni pięciu przemian


  W końcu czuć powiew wiosny. Zrobiło się nieco cieplej, świeci słońce. Czas się wziąć za siebie, szczególnie, że przedłużająca się zima spowodowała objadanie się niekoniecznie najzdrowszym jedzeniem, a na pewno bardzo kalorycznym (pisałam Wam ostatnio o moim zamiłowaniu do pieczenia ciast i ciasteczek). Ale basta, czas trochę o siebie zadbać!

Niedawno dostałam książkę Wiosna w kuchni pięciu przemian autorstwa Anny Czelej. Bardzo mnie ta pozycja ucieszyła. To jedna z niewielu książek podchodzących do kuchni pięciu przemian od strony wegetariańskiej. Z książki korzystam od tygodnia przygotowując codzienne posiłki (chociaż napakowane azotanami i innymi świństwami nowalijki nie są najlepszym pomysłem na przenówku). 

Co różni tę książkę od innych o podobnej tematyce? Nie ma w niej filozofowania, pseudopsychologicznych wycieczek, namawiania na wiarę czy zmuszania do czegokolwiek w sensie światopoglądowym i ideologicznym. Zamiast tego mamy garść informacji co się z czym je i jak zabrać się za przygotowywanie posiłków według tej zasady.

W książce znalazły się przepisy na dziesiątki różnorodnych dań, które z pewnością pomogą nam przetrwać wiosnę, nie objadać się za bardzo i żyć po prostu odrobinę zdrowiej. Zaskoczyły mnie przepisy na pizzę, makarony, tortille i pyszne sałatki. Warto ich spróbować. 

W książce niestety nie powalają zdjęcia, ale ponieważ Wydawnictwo Illuminatio zazwyczaj wydaje zupełnie innego typu (:-P) książki to chyba to drobne niedociągnięcie można im wybaczyć.

W serii mają się pojawić jeszcze 3 książki. Na pewno do nich zajrzę.




Anna Czelej: Wiosna w kuchni pięciu przemian
Fotografie: Anna Czelej
Wyd. Illuminatio (2013)
Liczba stron: 232
Okładka: miękka
 
Książkę dostałam od Wydawnictwa Illuminatio
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...