niedziela, 16 grudnia 2012

Warsztaty ze śniadań wg kuchni pięciu przemian

 Wczoraj na zaproszenie organizatorów BioBazaru wzięłam udział w warsztatach poświęconych pożywnym śniadaniom wg kuchni pięciu przemian. Warsztaty prowadziła Magda Navarrete oraz Dominika Jean Saad. 
Na początku dziewczyny opowiedziały co skłoniło je do takiego sposobu odżywiania i dlaczego wybrały taki posiłek jako temat warsztatów. Absolutnie się z nimi zgadzam, że bez dobrego śniadania dzień się nie może udać, bo nie mamy energii by stawiać czoła codziennym trudnościom. Dlatego warto poświęcić 5 minut dłużej i zjeść coś co zapewni nam energię, nie zapcha, nie podniesie poziomu cukru zbyt gwałtownie. Pomysły na takie dania zaproponowano właśnie na warsztatach w BioBazarze. 

Na początek koktajl -smoothie, zielony, bardzo smaczny. W jego skład weszła gruszka, kiwi, połówka awokado, jarmuż i natka pietruszki. Pomysł dobry na lato, bo wychładza, a o tej porze roku lepiej się rozgrzać.  

Dlatego drugą propozycją była kasza jaglana z bakaliami. Kasza ma właściwości odkwaszające, odtruwające organizm. By ją przygotować nie trzeba poświęcać wiele energii. Do garnka wystarczy wrzucić bakalie (daktyle, morele, śliwki), wsypać kaszę i zalać wodą. Gotować aż kasza będzie miękka. Następnie po zdjęciu z ognia dodać miód, pestki, orzechy i już można raczyć się pożywnym posiłkiem. Ja od siebie dodałabym odrobinę cynamonu lub chili by organizm trochę się rozgrzał. 

Trzecią propozycją były placki z kaszy jaglanej z dodatkiem sosu z fasoli, guacamole i sadzonym jajkiem. To już propozycja dla osób, które mają nieco więcej czasu. Do ugotowanej, przestudzonej kaszy należy dodać jajko, posiekaną natkę pietruszki, sól i pieprz cayenne. Całość wymieszać i smażyć na dobrej jakości tłuszczu. Najlepiej takim o dosyć wysokiej temperaturze dymienia. Do drugiego garnka należy wrzucić pokrojoną w piórka cebulę i kawałek posiekanego chili. Po chwili dodać puree z czerwonej fasoli (oczywiście może być to fasola z puszki) i odrobinę wody. Całość przyprawić solą, pieprzem cayenne i kuminem (by nie było niespodzianek ze strony układu pokarmowego). W między czasie przygotowujemy guacamole: do podziabdzianego widelcem awokado dodajemy drobno posiekaną cebulę i pomidora oraz posiekaną natkę pietruszki. Całość skrapiamy cytryną. Rada: do guacamole należy wsadzić pestkę z awokado - nie ściemnieje. Gdy placki się smażą, a fasola dusi należy posadzić jeszcze jajko - możemy go nie solić, jak kto lubi.
Na talerzu układamy placki z kaszy, obok łyżkę fasoli i łyżkę guacamole. Na fasoli kładziemy sadzone jajko. 

Całe spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Poświęcone było zdrowemu odżywianiu i metodom dzięki, którym można pomóc swojemu ciału walczyć z chorobami i je wspomagać. Na pewno wykorzystam przepisy, bo bardzo mi podpasowały. 












Na warsztaty z Magdą Navarrete i Dominiką Jean Saad możecie trafić na BioBazarze. Najbliższe w styczniu będą poświęcone detoxom, czyli zdrowemu oczyszczeniu organizmu (nie należy mylić z głodówkami).

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Warsztaty z gęsiną w Akademii Kurta Schellera

 Polskie produkty regionalne lepiej kojarzą się poza granicami naszego kraju niż wśród obywateli. Tak samo jest z gęsiną, której większość produkcji trafia na zachodnie rynki, a my zjadamy głównie drób w postaci kurczaka i indyka.
Na szczęście organizowane są akcje mające na celu wypromowanie naszego ptaka, który przez wiele setek lat gościł na polskich stołach. W ramach akcji Kujawsko Pomorska Gęsina na św. Marcina odbyły się warsztaty w Akademii Kurta Schellera. 

Warsztaty miały na celu w sposób zabawowy, lekki niczym podwieczorek przy kawie zachęcić blogerów do przygotowywania w swoich domach gęsiny. Kurt, mistrz i dusza towarzystwa, wyjaśnił jak ptaka rozebrać i jak go przygotować do obróbki. Następnie przydzielił każdemu uczestnikowi niezbyt wymagające, lecz niezbędne zadanie.

Na warsztatach panowała przyjemna atmosfera. Bez wątpienia każdy wyniósł z nich zasób nowej wiedzy.





Bulion gęsi w pierożkami wonton nadziewanymi żołądkami i schabem wieprzowym

Pierś gęsia na sosie meksykańskim

Mus z gęsich wątróbek

Gęsina z dwoma rodzajami kapusty

poniedziałek, 19 listopada 2012

Gęsina na stole u Roberta Sowy

Do niedawna uciekałam przed wszystkimi produktami pochodzenia zwierzęcego. Najpierw wprowadziłam do diety ryby i owoce morza. Małymi kroczkami, celem bycia bardziej profesjonalną, zaczęłam próbować mięsa. Rozpoczęłam od jagnięciny, kurczaka i kaczki, potem przyszła kolej na wołowinę. 

Dzięki uprzejmości Roberta Sowy, właściciela restauracji Sowa i przyjaciele oraz Patrycji Siwiec, dziennikarki, autorki bloga Smaklick w ostatnią niedzielę miałam okazję spróbować dań sporządzonych z gęsiny. W restauracji zjawiły się znakomitości polskiej publicystyki (Piotr Adamczewski, który jest także blogerem), redakcje Food Service (Agata Godlewska) i Magazynu SMAK (Kamil Antosiewicz i Monika Powalisz), blogerzy kulinarni (Where's The Food, Madame Edith, Ola Oslislo/Ostryga - publikująca także w katowickiej Gazecie, Restaurantica, Froblog) oraz Marzena Gregier Franco ze Smaków Portugalii.

Na początku Robert Sowa i Przemysław Klima wyjaśnili ideę spotkania oraz przedstawili degustowane menu. Sommelier polewał do kieliszków Chardonnay i Beaujolais Nouveau. Na stole czekało pieczywo robione w restauracji oraz masło ziołowe.

Degustację rozpoczęło foie gras z cieniutkim plasterkiem czarnej trufli, galaretką z wina Moscato, podkreślone konfiturą z borówki oraz słodkimi kuleczkami z orzechów pini w towarzystwie cukru pudru. Danie to było dla mnie swego rodzaju wyzwaniem - nie dość, że nie próbowałam nigdy gęsi to jeszcze moje pierwsze spotkanie z tym ptakiem rozpoczęło się od foie gras. Konfitura z borówki świetnie zrównoważyła smaki znajdujące się na talerzu.

Następnie podano żołądek gęsi z musztardowcem w postaci sosu, puree z topinambura i miodu i pietruszką. Puree było moim hitem - kremowe, delikatne, podkreślające smak żołądka, który dzięki długiemu gotowaniu metodą sous vide był niezwykle kremowy w smaku.

Smażone foie gras z hibiskusem i groszkiem cukrowym, podane na brioszce było kolejnym wyzwaniem. Słodycz pieczywa i hibiskusa była ciekawym towarzyszem dla foie gras. 

Gwoździem programu były dwa dania z nogi gęsiej: confit z sosem parmentier  i noga z kasztanami, karmelizowaną dynią i marynowanym rydzem. Mięso było kruche, łatwo odchodziło od kości, rozpływało się w ustach, a jednocześnie było zwarte. Fantastycznie pachniało.
Na deser zaserwowano sorbet z buraka ze słonym krowim serem, a wszystko to podkreślone dymem wiśniowym z anyżem. 

To był bardzo udany wieczór, poszerzający horyzonty smaku oraz, dzięki dyskusji z Piotrem Adamczewskim i blogerami, horyzonty wiedzy i opinii. Wiem już, które części gęsi mi smakują bardziej, a które mniej, wiem też jak smakują podkreślone białym winem i lokalnymi produktami. Na pewno na tym moja przygoda z gęsiną się nie skończy.

Jeśli chcecie spróbować dań, które ekipa restauracji wyczarowuje między innymi techniką sous vide to nie pozostaje nic innego, jak odwiedzić restaurację Sowa i przyjaciele.

piątek, 16 listopada 2012

Conservas w Delikatesach Esencja

 Konserwy, aluminiowe puszki z żywnością o długim terminie przydatności zazwyczaj nie kojarzą nam się zbyt dobrze. Jednak Smaki Portugalii z uporem udowadniają, że konserwy rybne mogą być doskonałe, a ich termin przydatności nie wynika bynajmniej ze stosowania konserwantów, lecz z bardzo wyśrubowanej technologii produkcji. 

W ostatni poniedziałek na zaproszenie Smaków Portugalii udałam się do Delikatesów Esencja na degustację przystawek, w których pierwsze skrzypce wiodły ryby z portugalskich konserw.Degustacja była inauguracją trwającego w Delikatesach Esencja tygodnia konserw od Smaków Portugalii.

Na początek podano sałatkę z dorsza z ciecierzycą, jajkiem i czerwoną cebulką, a do niej wino czerwone Serradayres. W tym daniu trochę za mało było dorsza, ale on sam był bardzo przyjemny, kruchy i świeży.

Później na stoły trafiły filety z makreli na puree ziemniaczanym z pieczonymi burakami i ogórkiem kiszonym. Temu daniu towarzyszyło białe wino Serradayres. Wytrawność ogórka i słodycz buraków doskonale podkreśliła delikatny smak filetów z makreli.

Mini- makrelki zostały nieco przyćmione chrzanową panna cottą, którą zostały podane, lecz puree dyniowe złagodziło doznania. Do makrelek idealnie pasowało wino Amarante.

Sardynki z ziemniakiem w mundurku i sosem jogurtowym na stałe wylądują w moim menu, jednak ja będę się starała by były nieco bardziej wyraziste. Sardynkom towarzyszyło wino Catedral.

Ostatnią degustowaną przystawką był tuńczyk na salsie z pomidorów, ogórków, papryki i kolendry. Tuńczyk nieco odcinał się od salsy, może gdyby poleżał wcześniej w kolendrze to całość byłaby bardziej spójna. Do tuńczyka podano wino Quinta de Boicao.

A na koniec zaserwowano nam deser. Tartę z kwiatem soli i wino Moscatel.
Wszystkim daniom towarzyszyła boska oliwa - Angelica oraz kwiat soli morskiej, niezwykły, bo jeden z najlepszych na świecie.

Wieczór był bardzo udany, otwierał horyzonty i pozwolił dowiedzieć się nieco więcej o tradycji wytwarzania niektórych przysmaków. Wróciłam do domu z puszką filetów z makreli, które zjadłam na śniadanie.

Jeśli chcecie spróbować konserw, oliw, soli i innych przysmaków z Portugalii wpadnijcie na BioBazar. Marzena i Goncalo chętnie Wam doradzą.














Smaki Portugalii
www
FB

Delikatesy Esencja
Warszawa, ul. Marszałkowska 8
FB


Wszystkie zdjęcia są autorstwa Smaków Portugalii.

czwartek, 15 listopada 2012

magazyn SMAK No 1

Niedawno w kioskach pojawił się długo oczekiwany magazyn dla wszystkich wygłodniałych rodzimej prasy foodies. magazyn SMAK, bo o nim mowa założony został przez Monikę Brzywczy, Monikę Powalisz, Krzysztofa Kozanowskiego i Kamila Antosiewicza. Dla SMAKu piszą najbardziej znani i poważani publicyści kulinarni. Czy to recepta na sukces?

O pierwszym numerze głośno było od dawna, już przed wakacjami wszyscy zacierali ręce, zagryzali wargi i nie mogli przestać przebierać nogami z podniecenia wywołanego wizją pojawienia się magazynu traktującego o kulinarnym life style z prawdziwego zdarzenia. Ja sama nie mogłam się doczekać. Od jakiegoś czasu sprowadzam sobie Kinfolka, Jamies magazine i delicious, także moje oczekiwania były wygórowane. 

Magazyn SMAK pełen jest zdjęć, felietonów i wywiadów. Zawiera też kilka przepisów. Najsłabszą jego stroną są niektóre z opublikowanych zdjęć, do których, moim zdaniem można było wykorzystać profesjonalnego fotografa. Chyba najbardziej odstrasza zdjęcie żurku, towarzyszące fantastycznemu felietonowi Bogusława Deptuły. Najbardziej apetyczne są zdjęcia kilku kuchni. Uwielbiam oglądać wnętrza! Najmocniejszą stroną są właśnie felietony oraz wywiady. Z zaciekawieniem przeczytałam wywiad z Edwardem Dwurnikiem i tekst zatytułowany Kolor purpury autorstwa Hanny Redo. Mimo małych zawodów SMAK zagości na stałe w moim repertuarze czytelniczym.

Magazyn SMAK (red. Monika Brzywczy)
Liczba stron: 144
Cena: 22zł
Kwartalnik

wtorek, 13 listopada 2012

Matthew Fort - Apetyt na Italię

Zawsze chciałam wybrać się w kilkumiesięczny roadtrip. W moim wykonaniu pewnie taka podróż odbyłaby się w starym, klimatycznym samochodzie np. Fordzie Taunusie (dokładnie takim, jakiego szczęśliwą posiadaczką jestem). Chciałabym tak pojechać, oglądać, poznawać i jeść. O takim przeżyciu traktuje książka Matthew Forta. Autor, Brytyjczyk w średnim wieku, poleciał do południowych Włoch i tam nabywszy skuter - Vespę odbył podróż w kierunku północy. 

Książka zawiera dwanaście rozdziałów opisujących podróż, perypetie, oglądane miejsca, poznanych ludzi i ich zwyczaje, zwłaszcza te związane z kulinariami. Wśród tych opowieści wyróżnia się kilka ciekawostek. A każdemu rozdziałowi towarzyszą przepisy na lokalne, typowe dla regionu potrawy. 

Styl książki, bardzo lekki, pełen polotu, sprawia, że bardzo dobrze się ją czyta. Opowieści porywają, miejscami wprawiają w radosny nastrój. Barwne opisy przenoszą czytelnika prosto do Włoch widzianych oczami Matthew. Przepisy zawarte w książce są autentyczne i, co chyba najważniejsze, wykonalne i dosyć proste. 

W samym tekście znalazłam kilka błędów. Nie wiem czy wynikających z tłumaczenia, czy już w oryginale miały one miejsce, gdyż niestety nie miałam go w dłoniach. 

Podsumowując, jest to niezwykle ciekawa, lekka pozycja, w sam raz na długie jesienne wieczory. 

Matthew Fort: Apetyt na Italię
Fotografie: -
Wyd. Pascal  (2012)
Liczba stron: 336
Okładka: miękka
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Pascal. 

czwartek, 25 października 2012

Konkurs z Wydawnictwem Helion

Mam dla Was konkurs!

Nagrodą w nim jest książka Fotografia kulinarna: od zdjęcia do arcydzieła. Sponsorem książki jest Wydawnictwo Helion.




Zasady konkursu:
1. By wziąć udział w konkursie należy zrobić zdjęcie dowolnego owocu lub warzywa. Na zdjęciu musi znaleźć się karteczka z napisem "Taste Book".
2. Zdjęcie należy opublikować na fanpage'u: http://facebook.com/ksiazkikucharskie
3. Należy polubić profil Wydawnictwa Helion i Books For Cooks na Facebook'u.
4. Wygra zdjęcie, które będzie najbardziej apetyczne :)

Konkurs trwa od 25.10.2012 do 31.10.2012r do godziny 23:59. Wyniki konkursu ogłoszę 03.11.2012r, wysyłka nagrody nastąpi po podaniu prawidłowych danych, nie wcześniej niż 05.11.2012r.

Nicole S. Young - Fotografia kulinarna

 Lubię oglądać zdjęcia potraw. Niestety nie umiem ich robić. Fotografia kulinarna przyszła mi z pomocą. To już druga książka od Wydawnictwa Helion poświęcona robieniu zdjęć jedzeniu. Wydawać by się mogło, że nie ma w tym temacie nic trudnego - wręcz przeciwnie, ta materia pełna jest skomplikowanych zawiłości. 

W książce Fotografie kulinarna zawarto wszystkie porady dotyczące robienia zdjęć jedzeniu, które są niezbędne do wykonania perfekcyjnej fotografii. Mamy w niej rozdział poświęcony podstawom fotografii jako takiej, rozdział o sprzęcie fotograficzny, o oświetleniu, o prezentacji potraw czyli rekwizytach i właściwej stylizacji, kadrowaniu, obróbce w Photoshopie i rozdział podsumowujący całą wiedzę z dodatkowymi sztuczkami. 

Chyba najciekawszy jest dla mnie dział poświęcony stylizacji potraw, w tym opisom jak dodać parę czy wzór przypiekania oraz ten poświęcony postprodukcji. Wszystkie kroki z obróbki pokazane są na kolejnych zdjęciach, wobec tego samodzielna praca z fotografią stanie się łatwiejsza.

To książka dla wszystkich tych, którzy chcą robić lepsze zdjęcia potraw. Nigdy nie jest za późno by nauczyć się czegoś nowego!



Nicole S.Young - Fotografia kulinarna. Od zdjęcia do arcydzieła.
Fotografie:
Wyd. Helion  (2012)
Liczba stron: 288
Okładka: miękka
Stan: nowa

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Helion.

poniedziałek, 22 października 2012

Eliza Mórawska: White Plate - słodkie

Do tego posta przymierzałam się od środy, od momentu gdy w księgarniach pojawiła się książka jednej z najpopularniejszych polskich blogerek. Okładka książki przyciąga. Jest prosta, bardzo w stylu, który lubię. Typografia nie powala. Trochę martwi mnie hasło o najpopularniejszej polskiej blogerce kulinarnej. Jak to policzono? Czy Kwestia Smaku lub Moje Wypieki nie są przypadkiem bardziej popularne?

W sposobie wydania widać wyraźne inspiracje książkami zachodnimi. Urzeka wstążeczka do zaznaczania stron. Tak jak to ostatnio bardzo modne przed częścią z przepisami przedstawiono różne kuchenne sprzęty, w tym mikser stojący znanego klasycznego producenta, które potrzebne są do przygotowania wymienionych w książce słodkości. Na kolejnych stronach umieszczono przyprawy oraz inne niezbędne składniki wraz z ich opisem, co do niedawna można było spotkać tylko w książkach anglojęzycznych. Znalazło się miejsce także na rozdział poświęcony poradom dzięki, którym pieczenie i przechowywanie powinno stać się łatwiejsze.
Część z przepisami podzielono na 4 pory roku oraz dodatkowo "miłość". Każdy rozdział zaczyna się od krótkiego wprowadzenia w klimat danej pory roku lub uczucia i kilku zdjęć. Przy każdym przepisie jest miejsce na notatki oraz ikonograficzne przedstawienie wielu informacji tj. potrzebnych sprzętów, liczby porcji, poziomu trudności czy czasu i temperatury pieczenia.
Receptury to najczęściej wariacje na temat znanych i lubianych wypieków lub klasyczne przepisy stosowane w wielu domach (jak ciasto kruche, szarlotka czy biszkopt). Inne to autorskie przepisy Elizy Mórawskiej lub rearanżacje mniej popularnych wypieków. Wśród nich na pewno warto wypróbować przepis na Serniktoffi z malinami i Ciasto orzechowe z jeżynami. Przepisy podane są w sposób umożliwiający łatwe przystąpienie do pracy i przygotowanie wypieku "bez wpadki". Większości przepisów towarzyszy zdjęcie, czasami nawet kilka. Na niektórych umieszczono dodatkowe informacje i porady. Szkoda, że bywają nieczytelne, głównie z powodu koloru użytej czcionki. W książce zdarzyły się niewielkie uchybienia, jak np. pominięcie ilości użytego składnika. Myślę, że po prostu umknęło to w trakcie korekty.

Zdjęcia autorstwa Elizy Mórawskiej- rewelacyjne w otoczce blogowej, oglądane na ekranie monitora na papierze przyjmują nieco inny charakter, nie ma już tego efektu "WOW".

Zaletą nie do przecenienia jest fakt wydania książki w dwóch językach. Dzięki temu trafi do znacznie większego grona odbiorców.

Bez wątpienia jest to jedna z najlepszych książek kucharskich polskiego autora wydana w języku polskim w ciągu ostatnich kilkunastu lat, także dlatego, że po prostu nie ma świetnych książek. Nie zmienia to jednak faktu, że po długim oczekiwaniu (ponad rok) spodziewałam się czegoś więcej. Każdy fan będzie zachwycony, a osoby świetnie piekące znajdą nutę inspiracji.
Książka choć dosyć droga (69zł) jest chyba warta zakupu. Ja kupiłam dwa egzemplarze. Jeden na potrzeby recenzji, który zabrałam do kuchni i w którym czyniłam notatki, a drugi dla osoby, chcącej koniecznie otrzymać tę konkretną książkę w prezencie.

Eliza Mórawska: White Plate - słodkie
Fotografie: Eliza Mórawska
Wyd. Dwie Siostry  (2012)
Liczba stron: 192
Okładka: twarda
Stan: nowa

poniedziałek, 15 października 2012

Natura Food



W drugi weekend października odwiedziłam Łódź by móc spróbować lokalnych produktów wprost od ludzi, którzy przyczynili się do ich powstania na targach Natura Food. Podróż pociągiem, jak zwykle dostarczyła niemałych wrażeń, gdyż trasa Warszawa-Łódź jest wciąż w remoncie, a pociąg był oczywiście pełny. Na szczęście droga zajęła tylko dwie godziny.

Na miejscu powitała mnie mieszanka różnych zapachów wszelkiego rodzaju produktów od chleba, przez sery, kończąc na winie. Moim absolutnym faworytem były sery zagrodowe różnego typu, a także czekolada z kwiatem soli. Trochę się zawiodłam, gdyż niezbyt wielu wystawców chciało rozmawiać o swoich produktach, a na tym zależało mi najbardziej.

Wzięłam też udział w pokazie Wojciecha Modesta Amaro oraz dyskusji z jego udziałem dotyczącej krytykowania restauracji. W dyskusji miał wziąć udział Piotr Bikont oraz Maciej Nowak, niestety nie dotarli. Pewnie miałaby nieco inny przebieg, ale i tak było ciekawie. Według dyskutujących (Wojciecha Modesta Amaro, Doroty Minty, Zbyszka Kmiecia oraz Carlosa Gonzales-Tejery) w Polsce nie ma żadnego krytyka kulinarnego, a także nikt nie ma powinien krytyki uprawiać, gdyż nie ma do tego wystarczająco fachowej wiedzy. Częściowo mogę się z nimi zgodzić, ale z drugiej strony mogłabym trochę polemizować. Lubię czytać felietony kulinarne, zgodzę się jednak, że krytykanci (nie chodzi mi tu o prawdziwych krytyków, lecz o osoby, które wszędzie widzą niedociągnięcia i problemy, wśród nich powiększa się grupa wszechwiedzących blogerów) mogą popsuć nawet dobrze funkcjonujący biznes, czy to restauracyjny czy typowo nastawiony na sprzedaż. W dobie Internetu, globalnej komunikacji niestety krytykiem czuje się każdy. Chcąc jednak odwiedzić jakąś restaurację, bistro czy nawet kawiarnię lubię wiedzieć jakie wrażenia po wizycie mają inni klienci.

W ramach targów Natura Food odbyły się także seminaria (np. z konserwowania ryb), prelekcje i warsztaty kulinarne. Imprezą towarzyszącą były Targi Sprawiedliwej Mody.





Natura Food - V Targi Naturalnej Żywności
Łódź, 12-14 Października 2012r

niedziela, 14 października 2012

Donna Hay - Simple Dinners

 Australijski tygiel kulinarny jest niezbyt znany w Europie, a szkoda. Tam właśnie przemykają się smaki z różnych stron świata. W wielu daniach widać tęsknotę za kulturą kulinarną Starego Kontynentu, doprawioną szczyptą azjatyckiej nieprzewidywalności i podkręconą smakami przywiezionymi przez ludność napływową, właściwie z każdego miejsca na świecie. 
Tam swoje miejsce znalazła Donna Hay, australijska gwiazda kuchni, gotująca, prowadząca program telewizyjny, mająca swoje czasopismo i kilkanaście książek na koncie, wydanych w kilku językach (szkoda, że nie po polsku). Miałam w ręku wszystkie, na żadnej się nie zawiodłam. Tak jest i tym razem. Simple dinners to pozycja zawierająca mnóstwo przepisów na mniejszy lub większy lunch albo obiad i deser po nim. 
Książkę podzielono na kilka rozdziałów kierując się głównym składnikiem. Mamy więc jajka, makarony typu włoskiego, noodle i ryż, couscous, fasolę i inne ziarna, kurczaka, wołowinę, jagnięcinę, wieprzowinę, ryby i owoce morza, warzywa, owoce i czekoladę. Najdłużej czasu spędziłam na jajkach, części poświęconej fasoli i soczewicy oraz rozdziale z deserami czekoladowymi. 
Przepisy są typowe dla Donny, nie są skomplikowane, wszystkie kroki wyjaśniono w przejrzysty, intuicyjny sposób, nie powinny być wyzwaniem nawet dla niezbyt zaawansowanych domowych kucharzy. Większość użytych składników nie sprawi trudności w znalezieniu, lecz z kilkoma może być problem. Na szczęście coraz więcej sklepów w Polsce prowadzi sprzedaż na przykład egzotycznych owoców.  Całości towarzyszą proste, estetyczne zdjęcia, na których najważniejsza jest potrawa, nie ma w nich niczego zbędnego, żadnych "przeszkadzaczy". Takie zdjęcia lubię.
Różnorodność przepisów sprawia, że właściwie każdy może znaleźć coś dla siebie i właściwie bez trudu można odkryć coś nowego, poznać intrygujące połączenie aromatów. 
Czy warto? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie.







Donna Hay: simple dinners
Fotografie: William Meppem
Wyd. Hardie Grant  (2012)
Liczba stron: 208
Okładka: miękka
Stan: nowa

czwartek, 11 października 2012

Natan Myhrvold, Maxime Bilet: Modernist Cuisine at Home


Nowoczesna, pełna techniki kuchnia pasjonuje mnie nie od dzisiaj. Gdy w sprzedaży pojawiła się pozycja Modernist Cuisine byłam co najmniej podekscytowana. Wertowałam ją wiele dni, ale nie wszystko było na poziomie dla mnie osiągalnym. Nie kryłam więc radości, gdy dowiedziałam się, że powstanie wersja "domowa" tej pięknej pozycji. 

Modernist Cuisine at Home to dwutomowa pozycja zamknięta w twardym pudełku. Pierwsza, większa książka zawiera mnóstwo kolorowych zdjęć i informacji. Druga, bez obrazków to streszczenie tomu głównego, wydrukowane na nieplamiącym się papierze (kolejne osiągnięcie techniki), które mamy zabrać ze sobą do kuchni.




Książka podzielona jest na 23 rozdziały, posegregowane zgodnie z myślą przewodnią zawartych w nich przepisów, czy wyposażenia. W pierwszej części, podzielonej na 4 rozdziały umieszczono wszystkie informacje dotyczące wyposażenia kuchni, w tym także tego co potrzebne jest do gotowania sous vide. Zebrano zalety sprzętów z różnych grup cenowych. Opisane są wszystkie składniki, także te nowoczesne i bardzo rzadko spotykane. Z tej części dowiemy się także, jak skalibrować swój piekarnik (a to bardzo ważne!). 






Część z przepisami otwiera rozdział poświęcony podstawom. Z niego dowiadujemy się jak przygotować wszelkie rodzaje bulionu od drobiowego do kukurydzianego; sosy różnego rodzaju w tym chociażby curry czy idealne aioli; tłuszcze, a wśród nich aromatyzowane oliwy i niesamowite gatunki masła; są też mieszanki przypraw, marynaty i podstawowe sałatki.


Następne rozdziały poświęcone są jajkom, pizzy, mięsu, zupom i wielu innym rozmaitym daniom. 
Każdy przepis skonstruowany jest w podobny sposób. Na wstępie podana jest liczba porcji, czas przygotowania, dodatkowe informacje oraz poziom trudności. Następnie wyszczególniono listę składników w różnych miarach (w tym metrycznej i objętościowej) i kolejne kroki, które należy wykonać z poszczególnymi składnikami. W centralnej części przepisu umieszczono zdjęcia z opisem kolejnych czynności koniecznych do przygotowania dania, te same które są ujęte w tabeli. 
Przepisy są wyjaśnione bardzo jasno. Zdjęcia kolejnych kroków są niebywałą pomocą, gdy zawodzi nas zmysł. Ostanie zazwyczaj pokazuje gotowe danie, to zdjęcie jest najlepsze ze wszystkich na stronach z przepisami. Zdarzają się składniki trudniej dostępne i dosyć drogie, lecz po przejrzeniu wstępu poświęconego nim właśnie można to przewidzieć. Część z receptur jest prosta, uda się nawet pasjonatom, inne są na miarę profesjonalisty. Wiele z przepisów można przygotować używając sprzętów, które większość osób ma w domu.  Są też takie, które wymagają chociażby paco jet'a, którego cena jest zabójcza.
Mnie najbardziej podobają się "czarne strony", na których umieszczono np. różne konsystencje jajka, czy dania z mikrofalówki albo przekrój przez garnek z mięsem.

Zdecydowanie nie spodobała mi się typografia, charakterystyczna dla książek z pierwszej połowy lat 90 ubiegłego wieku. Po takiej książce oczekiwałam znacznie więcej i tu się trochę zawiodłam. To chyba jedyny minus, który znalazłam (oczywiście nie licząc tego, że mój budżet nie podoła przygotowaniu wszystkich dań :P).





Podsumowując, jest to niezwykle piękna, bardzo zaawansowana książka o nowoczesnym podejściu do gotowania. Wiedza w niej zawarta może stanowić bazę do długo dystansowego rozwoju. Przyda się osobom, które już sporo wiedzą o gotowaniu, a dużo wniesie w życie tych, które chcą zainwestować w zaawansowane sprzęty. A pomysł z wersją do kuchni, dodawaną w komplecie jest rewelacyjny.

Aha, w książce jest kod weryfikacyjny dzięki, któremu możecie zarejestrować swój egzemplarz w Internecie i uzyskać dostęp do dodatkowych materiałów.

Natan Myhrvold, Maxime Bilet [i zespół współpracowników]: Modernist Cuisine at Home
Fotografie: kilkudziesięciu autorów
Wyd. The Cooking Lab  (2012)
Liczba stron: 378 (+ index) tomu głównego oraz 220 podręcznika do kuchni
Okładka: twarda tomu głównego, plastikowa na kółkach podręcznika do kuchni, całość w pudełku
Stan: nowa
Cena: 100 Funtów
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...